"Nielegalne związki" - poleca Dorota Malesa, dziennikarka „Newsweeka"

Jeśli wakacyjne słońce nie wywoła na waszych twarzach rumieńców, z pewnością nabawicie się ich podczas lektury tej książki.

Mamy do czynienia z trójkątem – mąż, żona i ta trzecia: inteligentna i seksowna do granic możliwości. Przy okazji: w ogóle przez pisarkę nie demonizowana. Jednym z największych walorów „Nielegalnych związków” jest właśnie brak oczywistości. Chociażby w pokazywaniu, jak w praktyce funkcjonuje niestandardowy i mało „polski” model rodziny (w powieści to główny bohater Jonathan zajmuje się domem i dziećmi, a zarabianie pieniędzy jest domeną żony). Także w refleksji, co pod koniec pierwszej dekady XXI wieku znaczy słowo „emigracja” (bohaterowie nie są budowlańcami przybyłymi do Belgii,
by pracować na budowie, lecz urzędnikami czującymi się na obczyźnie jak w domu), a przede wszystkim – w nienachalnym feminizmie i hołdzie dla silnych, wyemancypowanych kobiet.