Odpytywanie pisarza w sztruksach przez panią na obcasach przed widownią zdyscyplinowaną niczym klasa odchodzi do lamusa.
Grażyna Plebanek: Impreza literacka zorganizowana za spore pieniądze. Wiało taką nudą, że uciekałam
"Świat wykonał milowy krok w nazywaniu. Użycie słowa „patriarchat" w latach, gdy studiowałam, groziło usunięciem z grona znajomych, tych z krwi i kości, nie wirtualnych, bo internetu nie było. Nazwanie „przekomarzania się" i „żartowania" bullyingiem, mobbingiem czy mansplainingiem nie wchodziło w grę, bo tych słów nie znaliśmy. Zdanie: „Jesteś wariatką, idź się leczyć", wypadało skwitować ironicznym uśmiechem.
Suniemy na różnych prędkościach emocjonalnego uświadomienia. Jedni trzymają się tego, czego ich nauczono: mazgają się baby, liczy się czyn, a dziecka i kobiety chwalić nie należy, bo się rozpuszczą. Płaczą słabi, ale nie chłopaki.
Inni umieją nazwać to, co czują („czuję złość, bo..."). Kłopot w tym, że ci, którzy tego nie potrafią, odbierają takie wyznanie jako potwarz („psychiatry ci trzeba"). Albo jako napaść, przed którą się bronią („w przeciwieństwie do ciebie mam prawdziwe problemy").
Są i tacy, którzy swobodnie nawigują między nastrojami i w mig odczytują przypadki emocjonalnego zatwardzenia u innych. Nie stawiają im jednak diagnozy, bo wiedzą, że nie powinno się wypowiadać w cudzym imieniu. Za to zachęcają do podzielenia się uczuciami: „Porozmawiajmy o tym, co się między nami wydarzyło, bo czuję, że...". Na co słyszą: „Jesteś egotykiem! Ja, ja, ja! Nie umiesz mówić o niczym innym?".
"Stare tatuśki terroryzują innych, wpuszczając ich na kulturowe miny"
"Kręci się karuzela nadmiaru, zawrót głowy jak w wesołym miasteczku, nudności niczym po przedawkowaniu waty na patyku. A każdy komunikat ważny. Gdzie tam, on jest superważny! Nie możesz się nie odnieść. We wzajemnym dopingu pobrzmiewają nuty snobizmu, a także chęć znalezienia wspólnego gruntu do rozmów. Równolegle narasta jednak świadomość, że zalewa nas nadmiar, a zachęty do skonsumowania rozmaitych dóbr stają się coraz bardziej nachalne. Jest coś przemocowego w słowie „musisz”. Szczerze mówiąc, na „musisz” mamy alergię. To naturalne, pisarka nie jest prymuską, żeby się starać o celujące oceny czy nagrody. To nie pupilka, lizuska ani tym bardziej cheerleaderka, która chce się wszystkim podobać. "Nie muszę" to nasza pisarska dewiza".
"Czas się zagapić" - w nowym felietonie duo Plebanek-Chutnik w tygodniku Polityka piszemy m.in.o świetnej książce "Hałas" Malgorzata Halber.
"Trump, brutalizując dyskurs publiczny, spowoduje, że wpłynie on na nasze codzienne relacje. Da zielone światło do zachowań, które w ciągu ostatnich lat nazwaliśmy i uznaliśmy za nieakceptowalne, takie, jak molestowanie seksualne, bullying, mobbing etc. Bluzgi Trumpa, na które sobie pozwala, bo bawią jego wyborców, mają potencjał wyzwolenia przemocy. Dla mniejszości, a za taką wciąż uchodzą kobiety, to fatalna wiadomość.
Z drugiej strony, to również kobiety wyniosły mizogina na najwyższe stanowisko super mocarstwa. Bo oprócz wzoru brutalnego ojca, jest i drugi - uległej matki".
To fragment mojego felietonu w grudniowym numerze Wysokie Obcasy Extra pt. "Brutalny jak ojciec".
Polecam też książkę "Dorosłe dzieci niedojrzałych rodziców" Lindsay C. Gibson o konsekwencjach dorastania wśród narcystycznych, toksycznych opiekunów.