Polski English Francais Svenska
photo. Sabina Jaworek
Recenzje

To książka-podróż. Do bolesnych wspomnień, podszyta strachem i brakiem akceptacji. Podróż do Europy i Afryki, które w nowej powieści Grażyny Plebanek łączy - niczym most - pewna rodzina emigrantów, przybyłych z dawnej, belgijskiej kolonii w Afryce. I to jej losy stały się narzędziem dla autorki: do opowiedzenia o aktualnej zachodnioeuropejskich, afrykańskiej, emigranckiej rzeczywistości.

Tę kongijską rodzinę opisuje Plebanek od środka, uwypuklając jej emocje, akcentując to, że jest przywiązana do swojej tradycji, a jednocześnie pragnie zaistnieć w nowym kraju. Opuszczając Afrykę, mieli niewiele do spakowania. Najwięcej ważyła tradycja i stare przyzwyczajenia.

"Pani Furia" jest efektem nowej fascynacji Plebanek, która postanowiła przyjrzeć się bliżej sporej afrykańskiej społeczności, jaka zamieszkuje Belgię (w której i autorka żyje od kilku lat). W zamieszczonym na końcu podziękowaniu zapisuje słowa, które jednocześnie możemy traktować jako credo dla jej nowej powieści. Przyznaje w nim, że "Pani Furia" jest efektem poznania osób, które związane są z tym właśnie miejscem w Afryce.

"A tam (tu) poznałam i poznaję niezwykłych ludzi. Jednym z nich jest Pitcho Womba Konga, belgijski raper kongijskiego pochodzenia, aktor, reżyser. Pitcho, dziękuję Ci za nasze rozmowy o »swojskości « i »obcości«, za teksty Leonory Miano, za dyskusje o tym, co nazywamy »Afropean«. I za to, że dałeś mi odwagę, żeby przekroczyć doświadczenie mojej kultury, wyjrzeć zza rogu, by dostrzec inne doświadczenia" - pisze autorka.

To spotkanie, tym bardziej dla pisarki, musiało być więc niezwykle mocnym doświadczeniem. I dać jej nie tylko inspirację do stworzenia takiej opowieści, ale i odwagę. Bo temat, który poruszyła, jest w Belgii traktowany (niezmiennie od lat) jako tabu. Niechętnie się do niego wraca, nie tylko w literaturze. W tym konkretnym przypadku do tabu można zaliczyć wyraziście zaakcentowane w tej afrykańsko-belgijskiej powieści Plebanek rasizm, uprzedzenia, seksizm, wrogość wobec tzw. innych, brak akceptacji.

To wszystko spotyka Alię, Kongijkę, główną bohaterkę "Pani Furii". Poznajemy ją jako dziecko. Urodzone jeszcze w Kongo, ale wychowywane przez rodziców emigrantów już w Europie: Matkę Mrówkę i Ojca Eddy'ego, opowiadacza z Kinszasy. Dziewczynka dorasta w rytmie snutych przez ojca historii, które mają w sobie coś rytualnego. Pozostają przecież istotnym elementem afrykańskiej kultury. Eddy to podkreśla, uświadamiając dorastającą córkę.

"(...) Weź początek ode mnie, a resztę dopowiedz od siebie. Tak robią wszyscy gawędziarze.

- Ale skąd mam wiedzieć, jak się to skończy? - pyta Alia.

- Nic się nie kończy, wszystko trwa. Jedni zaczynają opowieść, inni ją kontynuują. Obiecaj, że będziesz miała oczy i uszy otwarte, a kiedy przyjdzie czas, przekażesz tę historię dalej".

Ojciec doskonale wie, że to w zasadzie jedyny sposób na to, aby tradycja nie umarła. Metoda na ocalenie czegoś, co pochodzi z kraju przodków.

Alia od najmłodszych lat zdaje sobie sprawę z tego, kim jest i jak jej pochodzenie odłoży się na dalszym życiu. Dlatego - niemal od początku - obserwujemy, że będzie chciała zrzucić z siebie piętno emigrantki: "czarnej", gorszej, niebezpiecznej. Wychowana w kulcie mistrza boksu, Muhammada Alego, wyrasta nie tylko na silną, ale także odważną. Prowokuje rzeczywistość. Postanawia zostać policjantką - by być pod drugiej stronie umownej barykady, a jednocześnie pokazać, że dla takich jak ona (wbrew pozorom) wszystko jest osiągalne w nie jej przecież kraju.

Jej osobowość, niespokojna, ale i pełna delikatności, wprowadza do tej historii najwięcej. To dobrze wymyślona przez Plebanek bohaterka. Prowadzi nas przez ten czarno-biały świat i pokazuje, że ma bardzo wiele odcieni. Z całą tego brutalnością. Naznaczona przez swoje imię, które - jak wyjaśnił jej pewnego dnia ojciec - zawiera w sobie dwie, sprzeczne natury człowieka. Alia to ta (mówił jej tata), która lata jak motyl, a żądli jak pszczoła. Imię stało się orężem na dalsze życie tej dziewczyny. I tak właśnie postępuje, dzięki czemu może przetrwać. Gdy dorasta, wstępuje do policji. To sukces, za który będzie musiała zapłacić. Społeczny awans dużo kosztuje. Wtedy najmocniej odczuwa wrogość ze strony pracujących tam "białych". A że jest kobietą, pada więc ofiarą seksistowskich aluzji. One bolą, ale Ali jest przecież silna...

Wspomniane napięcie jednak wybucha. Ale w innym miejscu tej powieści. Uwolnioną furię, która sieje spustoszenie, obserwujemy w przywołanych fragmentarycznie opisach zamachów. Plebanek pisze o napadach, jakich dokonywali w Belgii (przypuszczalnie?) afrykańscy emigranci w latach 80. Mówi także o wydarzeniach, których wszyscy byliśmy świadkami niedawno.

"28 lipca 2014, »Le Matin«, wiadomości lokalne: Na szczęście krew spłynęła na posadzkę. Dzięki temu go odnaleziono. Mężczyzna uwięziony w metalowej szafie był skuty kajdankami, miał podcięte ścięgna pod kolanami. Na krótko odzyskał przytomność, nie był jednak w stanie udzielić informacji na swój temat. Prawdopodobnie nie rozumie żadnego z język.w europejskich. Trwają próby ustalenia jego tożsamości".

Rodzina Ali, która w poszukiwaniu lepszego życia wyjeżdża z dawnego belgijskiego Konga do Brukseli, pozwala Plebanek pokazać to, jak oni sami, oraz podobni do nich próbują się zasymilować. Pragną, co nie jest proste, zaakceptować rzeczywistość, w której przyszło im żyć. Obyczaje, język i kanony panujące w miejscu, które nie jest ich domem.

" - Twoim językiem będzie francuski - Alia usłyszy od swojego ojca. - Mama Issa mówi, że to nie nasz język, tylko kolonizatorów - odpowie Alia. Naszym językiem jest ten, którym władamy najlepiej. Jeśli będziesz w nim dobra, zwyciężysz. To tak jak z mieczem. Nieważne, kto go zrobił, bylebyś umiała nim władać".

Na początku książki Plebanek przywołuje Henniga Mankella ze "Wspomnień brudnego anioła". Cytuje: "Widzę je. Ale czy one widzą mnie? Jeśli tak, to kim dla nich jestem?". Główna bohaterka zadaje sobie to pytanie przez cały czas trwania opowieści. Szuka odpowiedzi poprzez to, jak sama żyje i jak to życie zmienia, kiedy próbuje inaczej je ukierunkować. Alia pozostanie z tym pytaniem. Ale nie sama. Towarzyszyć jej będzie narastająca Furia.


 

Photo.
Emil Biliński
Halina Jasińska
Rafał Masłow
Maciej Jan Strupczewski
Stephan Vanfleteren