Polski English Francais Svenska
photo. Sabina Jaworek
Recenzje
autor: Justyna Sobolewska

Powieść pokazuje przyczyny nienawiści, która może wybuchnąć w każdej chwili

 

Alia dostała imię na cześć Muhammada Alego. Została poczęta w noc, kiedy Ali toczył słynną walkę z George’em Foremanem w Kinszasie w 1974 r. Jej ojciec Eddy, opowiadacz z Kinszasy, przekazał jej razem z tym imieniem miłość do boksu. Najnowsza powieść Grażyny Plebanek, podobnie jak wcześniejsze, rozgrywa się w Brukseli, w międzynarodowym środowisku – przede wszystkim emigrantów z Konga. Ale jej tonacja jest inna, bardziej poważna i ciemna. Zaczyna się jak „Białe zęby” Zadie Smith, od portretu rodziny i dorastania w dzielnicy emigrantów, ale im dalej, tym bardziej staje się studium wyobcowania. Bo też obraz pogodnego współżycia multi-kulti jakoś nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości.

Bardzo dobre są początkowe fragmenty o dorastaniu – Alia woli towarzystwo chłopców, rośnie na silną i niezależną osobę. Ale tak się nie dzieje, bo zostaje całkiem sama, ojciec wraca do Kinszasy, matka zrzuca na nią całą opiekę nad rodzeństwem. Alia nie wie, kim jest, nie pamięta Kinszasy, a w szkole nie uczy się o kolonializmie belgijskim i krwawych rządach króla Leopolda II. Jedyną jej ucieczką jest boks. Potrafi się obronić, kiedy ktoś woła na nią „czekoladka” albo „czarnuch”. Czuje się bezpieczna, kiedy może uderzyć. Okazuje się, że przemoc staje się dla emigrantów sposobem, żeby poczuć się u siebie. A najlepiej stosować ją wobec tych, którzy są niżej – wobec uchodźców bez papierów. Plebanek opisuje fałszywą asymilację, a właściwie spiralę przemocy, z której nie wiadomo, jak współczesne zachodnie społeczeństwo może się wydobyć. Pokazuje przyczyny nienawiści, która może wybuchnąć w każdej chwili. I ta powieść, niestety, brzmi coraz bardziej aktualnie.

Photo.
Emil Biliński
Halina Jasińska
Rafał Masłow
Maciej Jan Strupczewski
Stephan Vanfleteren