Polski English Francais Svenska
photo. Emil Biliński
Fragmenty książek
...
Bruksela. Zwierzęcość w mieście
Grażyna Plebanek

Ale oto zamieniam się w psa. Czuję pod stopami wilgoć rzeki, choć stąpam wciąż po chodniku. 

Płynie w dole, zamurowana, skazana na podziemny niebyt. Jakby miasto się jej wstydziło. „(…) cache dans les pierres comme un mensonge” (zepchnięta pod kamienie, niczym kłamstwo) – napisała poetka Evelyn Verstichelen7 . Dla mnie, warszawianki wychowanej w bliskości Wisły, ostatniej dzikiej rzeki Europy, to, co tu zrobiono, to świętokradztwo. Tutejsza rzeka nazywa się Senne i wymową nie różni się od swojej większej kuzynki, która oddycha pełną piersią w Paryżu. W pisowni to różnica raptem jednej litery: brukselska Senne i paryska Seine. Sekwana, kochana i hołubiona, może się wylewać na bulwary i nikt jej złego słowa nie powie. Kiedy byłam w Paryżu na początku 2020 roku, tuż przed pandemią, moczyłam nogi w Sekwanie, bo jej wody wylewały się na kostki brukowe. Fale rozbujane kilwaterami bateaux mouches, łodzi turystycznych, zaczepiały spacerowiczów, biegaczy, rolkarzy i rowerzystów. Brukselska Senne płynie w ciemnym kanale. Jak ściek. Jeszcze kilka lat po zamieszkaniu w Brukseli nie miałam pojęcia, że rzeka istnieje, ani tym bardziej, jak się nazywa. Nie ma jej na powierzchni, nie ma w codziennym języku.

Photo.
Emil Biliński
Halina Jasińska
Rafał Masłow
Maciej Jan Strupczewski
Stephan Vanfleteren