Dojrzałość kobiet mnie fascynuje. Kiedy się ten proces zaczyna, jak przebiega, dlaczego się go wstydzimy, czemu pozwalamy się spychać na margines życia grup, które są akurat w wieku rozrodczym? Bycie silną indywidualistką jest pociągające, hołubimy obraz szamanki, czarownicy warzącej zioła w chacie za wsią. Ale ciągłość zbiorowości nas potrzebuje, głosu, siły, w mieście, miasteczku, w środku wsi. Afrykańskie słowo „ubuntu" oznacza: „ja, czyli my". (...)
Moich poszukiwań wzorów dojrzałych kobiet nie ograniczam do wykluczonych w sposób jawny i oczywisty. Marginalizowanie bywa bardziej zniuansowane. Dlatego piszę nie tylko o pannach czy kobietach, które zrezygnowały z macierzyństwa, ale również o matkach, żonach. Ich głos marginalizuje się równie perfidnie, wsadzając je w rolę życiową, zatrzaskując w szufladce z naklejką „żona, matka". W ten sposób skutecznie pozbawia się je głosu.